środa, 13 listopada 2013

No i się wystraszyłem

Dziś rano pobudka i biegiem do pracy. Po wczorajszych doświadczeniach lepiej się przygotowałem. Było mi ciepło :-). Oczywiście ciemno, ale to nie przeszkoda. Nie czułem się dziś najlepiej, dlatego zacząłem wolno. Nagle pojawił się na Garminie alert tętna. Spoglądam a tam 215. Starch i przerażenie. Co się dzieje? HR spadło dość szybko do 90. Znowu wystartowałem i dosłownie po dwudziestu krokach znów wartość przekroczyła 200. To niemożliwe. Rozsądek wygrał i wróciłem do starych metod. Palec wzkazujący i środkowy na tętnicy szyjnej i pomiar czasu przez 15 sekund. Uzyskana wartość pomnożyłem przez 4. Tu wartość w normie 130, czyli do przyjęcia podczas wysiłku o średnim natężeniu. Przyznam, że naprawdę miałem stracha. O tej porze na ulicach jest pusto i raczej trudno o pomoc. Z tym bywa różnie w naszym kraju. Wczoraj widziałem reportaż w TV. Na ruchliwej ulicy, tuż obok chodnika położył się dziennikarz. Drogą dość tłoczna, ponieważ prowadzi do dużego centrum handlowego w Warszawie. Wyniki tej prowokacji przeraziły mnie. Przez 30 minut zaledwie trzy osoby się zatrzymały i próbowały udzielić pomocy. W takich sytuacjach czas jest najważniejszy. Ludzie mijali tego człowieka obojętnie. Pewnie pijak. Naprawdę nie wiele nas kosztuje zatrzymać się i spytać czy wszysko jest ok. Jeżeli nie umiemy sami udzielić pierwszej pomocy wystarczy zadzwonić po pogotowie. Można w ten sposób uratować ludzkie życie. Gdybym rano zasłabł to prawdopodobnie wszyscy idąc rano do pracy myśleliby, że wracam z udanej imprezki i to w obcisłych spodniach. Minuty mogą decydować o naszym życiu także nie można być obojętnym. 








Brak komentarzy: