Stało się. Mój dzielny towarzysz się zepsuł. Garmin 310XT służył mi dzielnie prawie przez dwa lata. Zrobił ze mną tyle kilometrów. W upale i mrozie. Walczył dzielnie. Niestety wczoraj wieczorem podczas treningu coś złego zaczęło się dziać i niestety się skończył. Tu duży ukłon w stronę firmy
GARMIN. Polityka jest prosta. Nie działa - należy się wymiana. Bez żadnych problemów, pytań i podejrzeń o niewłaściwe używanie. Otrzymałem dziś nowy sprzęt. Teraz tylko ładowanie, parowanie z ANT+ i dopasowanie własnych ustawień.
Nigdy nie zastanawiałem się ile przebiegłem. Pełna kontrola wartości tętna HR pozwalała także na ścisłą kontrolę moich zadań treningowych. Dziś masakra. Prawie jak bez ręki. Czekałem na sygnał, który wibija kolejne kilometry. Bezskutecznie. Cisza.
Dopiero gdy zabrakło na treningu 310 okazało się jak bardzo jest przydatny. Można zupełnie się wyłączyć i skupić tylko na biegu. Resztę robił za mnie sprzęt.
Trudno. Dziś bez Garmina. Trochę inaczej, ale Warszawa wciąż piękna...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz