Bieganie to moja pasja i od niedawna styl życia. Zobaczcie metamorfozę. Tu przy stole, o kilogramach nie wspomnę. Wiecznie zmęczony, wyniki badań okropne. Ciśnienie jak Bartosz Kurek w ostatniej akcji w meczu z Bułgarią. W sklepach nie było dla mnie ubrań. Wchodząc na drugie piętro miałem dość. To było najlepsze co mogło mi się przytrafić. To dzisiejsze przemyślenia po maratonie. Boli mnie wszystko, ale jak w klasyku " boli to rośnie". Sprawdzałem dziś wyniki. Tu dla laika czas NETTO - BRUTTO. Oczywiście rozumiem, że tak jest wszędzie. Biegłem ile fabryka dała. Czas 4:27:30, a tu się okazało, że liczy się od wystrzału. Ludzie ja stałem w korku jak to w Warszawie. Start o 9:00 a ja mogłem napierać dopiero 9:14. Jakbym wiedział to gdzieś bym się wpasował w pobliżu startu. Nie jestem zawodowcem. To moje pierwsze kroki w tej dziedzinie. Wiem jednak, że na maraton nie zakłada się nowych butów żeby ładnie wyglądać. Na podbiegu spotkałem taką Panią a pięty do żywego i nowe obuwie we krwi. Na Wilanowie, który naprawdę godnie przywitał biegaczy kolejny strzał. Tu punkty medyczne miały co robić. Maraton no to oczywiście nowa koszulka. Biegowa. Nie sprawdzona w treningu, ale modna. Człowiek się poci, koszulka pracuje, Panowie na Boga chrońcie swoje sutki, bo to co tam zobaczyłem to żywe rany.
Nie można być ignorantem przy takim dystansie. To ogromny wysiłek. Ja też popełniłem kilka błędów. Będę starał się je skorygować. Jutro rozbieganie. Już nie mogę się doczekać. "Dyszka" padnie. Jak nogi dadzą radę :-). Wstań i zacznij. Warto. Tomasz Hopfer twórca Maratonu Warszawskiego ( wcześniej pod nazwą Maraton Pokoju ) oraz inicjator telewizyjnej akcji "Bieg po zdrowie" dał przykład i jego determinacja doprowadziła do takiej popularności biegania w Polsce.
Czułem się jak na plastyce...pomazałem i jest 4:27:30