poniedziałek, 30 września 2013

Zakwaszony ale szczęśliwy

Bieganie to moja pasja i od niedawna styl życia. Zobaczcie metamorfozę. Tu przy stole, o kilogramach nie wspomnę. Wiecznie zmęczony, wyniki badań okropne. Ciśnienie jak Bartosz Kurek w ostatniej akcji w meczu z Bułgarią. W sklepach nie było dla mnie ubrań. Wchodząc na drugie piętro miałem dość. To było najlepsze co mogło mi się przytrafić. To dzisiejsze przemyślenia po maratonie. Boli mnie wszystko, ale jak w klasyku " boli to rośnie". Sprawdzałem dziś wyniki. Tu dla laika czas NETTO - BRUTTO.  Oczywiście rozumiem, że tak jest wszędzie. Biegłem ile fabryka dała. Czas 4:27:30, a tu się okazało, że liczy się od wystrzału. Ludzie ja stałem w korku jak to w Warszawie. Start o 9:00 a ja mogłem napierać dopiero 9:14. Jakbym wiedział to gdzieś bym się wpasował w pobliżu startu. Nie jestem zawodowcem. To moje pierwsze kroki w tej dziedzinie. Wiem jednak, że na maraton nie zakłada się nowych butów żeby ładnie wyglądać. Na podbiegu spotkałem  taką Panią a pięty do żywego i nowe obuwie we krwi. Na Wilanowie, który naprawdę godnie przywitał biegaczy kolejny strzał. Tu punkty medyczne miały co robić. Maraton no to oczywiście nowa koszulka. Biegowa. Nie sprawdzona w treningu, ale modna. Człowiek się poci, koszulka pracuje, Panowie na Boga chrońcie swoje sutki, bo to co tam zobaczyłem to żywe rany. 
Nie można być ignorantem przy takim dystansie. To ogromny wysiłek. Ja też popełniłem kilka błędów. Będę starał się je skorygować. Jutro rozbieganie. Już nie mogę się doczekać. "Dyszka" padnie. Jak nogi dadzą radę :-). Wstań i zacznij. Warto. Tomasz Hopfer twórca Maratonu Warszawskiego ( wcześniej pod nazwą Maraton Pokoju ) oraz inicjator telewizyjnej akcji "Bieg po zdrowie" dał przykład i jego determinacja doprowadziła do takiej popularności biegania w Polsce.
Czułem się jak na plastyce...pomazałem i jest 4:27:30

niedziela, 29 września 2013

JEST 42.195 !!!

Wczoraj bez postów. Koncentracja 100 %  przed startem. Dieta, nawadnianie, a przede wszystkim planowanie trasy. Żona wygoniła mnie do łóżka o 22. Także przyznam pospałem. Rano pobudka o 6:00. Śniadanie. Planowałem kanapkę z miodem, ale postanowiłem zamienić miód na nutellą. To był słuszny wybór. Czekolada działa rewelacyjnie na mój wrażliwy żołądek. Ha. Proza życia. Potem podróż, wspierany znajomymi, przedostałem się na drugą stronę Wisły. Tu spotkałem kolejny absurd naszej polskiej rzeczywistości. Przed wejściem na stadion stał Pan, wiek na oko 60-65 lat. Przyjechał dziś do Warszawy (500 km). Wczoraj nie mógł, bo praca, więc nie odebrał pakietu startowego. Prosił, błagał, aby mu pozwolono wystartować nawet bez numeru. Ja rozumiem, że regulamin itd. Był tylko On. Nie pobiegł.Zabronili mu. Wrócił. Może wystarczyłoby odrobinę dobrej woli i mógłby się także cieszyć z ukończenia maratonu. Skoro byli tak super zorganizowani to czemu Panie, które trzymały tabliczki z czasami 4:50, 3:40 nie wiedziały czy to czas ukończenia maratonu, czy czas na 1 km. Ludzie pytali i nic. Koniec o organizacji. Stres. 




Zbliża się godzina zero. No i start. Wystartowali, ale nie ja. To Ci, którzy się kąpali jak byłem w połowie drogi:-). Takżę wystartowałem ok 9:15. Na początku to był marsz. Potem wolno, ale zgodnie z planem nie wariowałem na starcie.




Strój też był ważny. Można i tak...

Kilometry leciały. Chłodno, naprawdę chłodno. Podziwiałem wszystkich, którzy biegli w kłusych spodenkach i koszulce na ramiączka. Potem już było tylko lepiej. Adrenalina, kibice i nogi same biegną. Z kilometra na kilometr ustawiłem tempo. Czas na km ok 6:10-6:20. Trzymałem się go do samego końca. Nawet na koncówce (most Poniatowskiego) przyspieszyłem i czas szacował się ok 5:40. Ja wiem, że dla biegaczy to żaden wynik, ale ja w debiucie postanowiłem zbadać dystans. No i sama atmosfera. To jest super. Żona, Dzieci , Znajomi na trasie dodają energii.


Tu - Pan zaspał i zabrał ze sobą swojego misia.


No i wyłonił się z tłumu. Mąż i Ojciec, ku uciesze Rodziny i Przyjaciół...

.


Tu się trochę rozebrałem...na szczęście. Bo zrobiło się ciepło.

Niesamowite przeżycie. Wybiegasz z tunelu na Stadionie Narodowym i wszyscy Cię dopingują. Czułem się jakbym startował na Igrzyskach Olimpijskich. Tej chwili nikt mi nie zabierze. Mogłem z dumą unieść ręce !!!. Pokonałem "ŚCIANĘ", wszystkie swoje słabości .Plan zrealizowany. Zero postoju - cały czas biegłem. Napoje w drodze i żele - bardzo pomocne. Czas dla mnie super. 4 godziny 27 minut i 30 sekund. JESTEM BARDZO ZADOWOLONY !!! PIERWSZY MARATON ZALICZONY!!!!!!!!




Wszystkie poświęcenia, wyrzeczenia, dieta, treningi, kontuzje. To nic. Zobaczcie jakie Szczęście. Nie podzieliłem losów Filippidesa. Dobiegłem i to w niezłym stanie. Zmęczony, ale szczęsliwy. Metę 35 PZU Maratonu Warszawskiego przekroczyło 8506.


Nogi zmęczone. Widać !!!

To Tata i dumne Córki :-)

Tu ja i moja Lepsza Połówka :-)


Dziękuje szczerze i z całego serca całej mojej GRUPIE WSPARCIA !!!
Marta, Ola, Basia, Arleta, Leszek byliście super !!! Dzięki




No i wyśniony medal :-)

piątek, 27 września 2013

Pakiet Startowy

Dziś moja wspaniała Żona udała się z dziećmi na Stadion Narodowy odebrać dla mnie pakiet startowy. Wspaniała wycieczka. Przygotowania trwają. Organizacja super, ale nie obyło się bez zgrzytów. Wpisowe wpłacone a koszulka przyznam nie porywa, ale to nie istotne. Podczas zgłoszenie zaznaczyłem rozmiar XXL. Tu Pani oznajmiła, że mam XL i będzie super. Nie wiedziała, że moja Żona to twardy zawodnik. Ja już wiem. No i po poszukiwaniach znalazł się T-Shirt w moim rozmiarze. Sporo ulotek, jakieś kupony rabatowe i najważniejsze NUMER STARTOWY. To jest istota całej sprawy. Trzeba go przymocować i dostarczyć do mety :-). A to bardzo daleko i pogoda w kratkę. Wiem jedno trzeba wziąć dużą poprawkę na wszystkie prognozy pogody. Nie mam natomiast żadnej koncepcji jak się ubrać :-(
Wszyscy gotowi do kibicowania tylko ja jeszcze nie. Strasznie się boję. Dziś oglądałem mapę 100 razy najmarniej. RUN KAROL RUN !!!




czwartek, 26 września 2013

Odliczanie

No i przyszedł czas na odlicznie. Jak widać na zdjęciu poniżej większość z punktów trasy maratonu już odwiedziłem. Dziś w deszczu pokonałem odcinek od ul. Zakroczymskiej i na wysokości ul. Tamka musiałem zawrócić. Czas naglił. Praca. Jutro planuję odebrać pakiet startowy. Tu niestety muszę przyznać, że godziny otwarcia biura zawodów średnio mi pasują, ale trudno. W niedzielę już nie będzie można dokonać odbioru. Dziś w diecie trochę więcej węglowodanów i wody. Jutro i w sobotę już nie trenuje. Taki jest plan, ale nie wiem czy dam radę. Jak nie biegam to mnie nosi. Myślę jednak, że dwa dni przerwy wygłodzą mój organizm i w niedzielę z przyjemnością stawię się na trasie. Jak nałóg to nałóg. Nie ma mocnych.




Teraz muszę odpocząć, wyspać się i dać zregenerować zbolałym mięśniom. Dobrze i rozważnie jeść, dużo pić, wody oczywiście :-) i najważniejsze opanowac nerwy, bo stres zwiększa się z minuty na minutę.

środa, 25 września 2013

42.195 Hell and Back

Maraton 42.195 do piekła i wracamy. Dziś znowu chwila zwątpienia. Oglądałem mapę no i robi wrażenie. Normalnie jak plan działań militarnych na poligonie. Postanowiłem dziś zbadać odcinek na Ursynowie. Gdzie jest ta Arbuzowa :-) i kto tak nazwał ulicę. Znalazłem. Tam jest lekki podbieg a potem całkiem przyjemnie biegniemy do ul. KEN. Tu jest 30 km. Zaczynają się schody. Dystans zweryfikuje wszystkie niedoskonałości i błędy treningowe, żywieniowe. Niby ciepło, ale ręce mi skostniały. Biegło się przyjemnie. Zrobiłem 9.5 km. Forma niby jest, ale obaw coraz więcej. Postaram się nie zawieść Najbliższych, bo to ich wsparcie i wyżeczenia pozwalały mi trenować w takim zakresie. A no i wieczne pranie...a tu wiecznie zakorkowana Dolinka Służewiecka



Mam Arbuzowa, Nugat, KEN...a dalej 

wtorek, 24 września 2013

Nie ma jak wsparcie

Jak można rozładować napięcie podczas biegu :-)



Piękny poranek

Dziś dla odmiany przywitało nas piękne słońce. Chłodny wiatr jednak dawał się we znaki. Nowa kurtka spisała się super. Komfort biegania rewelacja. Dziś starałem się trochę pozwiedzać. To są efekty mojej wycieczki.

Wsród nowych budynków, które zaczynają wypierać historię miasta spotkałem też takie.
Szkoda, że są tak bardzo zaniedbane.

Miasto jest przygotowane na niedzielną imprezę. Trasa już oznaczona.

No i po schodkach na Stare Miasto.


Forma rośnie także buty biegną same.


Boli już wszystko, mięśnie, kości, stawy...Dziś też doskwierał mi bół w prawym podbrzuszu. Nie poddaję się. Nie rezygnuję...Walczę do końca. Pora zaplanować dzień startu. Wszystko musi być dopięte na ostatni guzik:-). Nie stać mnie na błędy. Co zabrać ze sobą?. Chciałbym mieć wszystko co będzie mi potrzebne, ale jednak każdy gram to balast. Muszę przemyśleć co będzie niezbędne. Jedno jest pewne. Bez muzyki nie dam rady.

poniedziałek, 23 września 2013

Poszukiwani kibice

Bardzo ważni na trasie maratonu są kibice. Warto poprosić rodzinę, znajomych żeby rozstawili sie na trasie. To dodatkowo nas zmotywuje. Masz cel dobiegnę do Żony i Dzieci potem za 5 km będzie stał wujek Stefan, za następne 5 km Teściowie. Myślisz o tym a nie o zmęczeniu. Zobaczcie jak na Świecie się kibicuje :-)

Odliczanie

Czas na ostatnie odliczanie. Do środy dieta z przewagą białek, potem oczywiście dokładamy węglowodany. Staramy się eliminować mięcho, a zamieniamy je warzywami. Najlepszym rozwiązaniem będzie pasta Aglio Olio Peperoncino - makaron al dente, oliwa ( dobrej jakości ), czosnek, papryczka i odrobina Parmigiano-Reggiano. Łatwe do strawienia, a zostawi dużo energii...


Prostota tego dania powala, nawet laik jest w stanie to zrobić. Czeka mnie jeszcze testowanie odżywek węglowodanowych. Część testów mam za sobą. Niestety problemy żołądkowe to proza życia, ale mogą nam popsuć szyki i bieg nie będzie wyglądał tak jakbyśmy chcieli. Biegam już znacznie mniej. Nie chcę doprowadzić do przetrenowania. Po ciężkich treningach wspomagam się odżywką białkową 
Szybka przyswajalność i 0 zawartość węgli. Łatwe w przygotowaniu i smaczne - z wodą lub mlekiem.

Jak byłem mały spacerowałem po Wilanowie z Babcią, ale teraz sporo się zmieniło. Dziś rośnie nowe miasto. 

Ale można także zobaczyć pamiątki historii...

niedziela, 22 września 2013

Strój startowy

Bardzo ważny jest strój:-)

Tour de Sadyba

Planowanie trasy po pewnym czasie staję się bardzo trudne. Tak jak wspominałem nie lubię wracać tą samą drogą. W zależności od potrzeb treningowych muszę pokonać określoną liczbę kilometrów. Jak to zaplanować?. Kiedyś sprawdzałem samochodem lub korzystałem z licznika rowerowego. W programie Garminconnect jest możliwość zaplanowania sobie trasy. Wybrałem funkcje KURSY - PLANUJ. Pojawia się mapa miasta i można dokładnie sprecyzować którymi ulicami chcemy biec. Program sumuje kilometry. W każdej chwili możemy zmienić kierunek biegu. Potem wystarczy zapisać kurs i wysłać do urządzenia...No i w drogę, a garmin nas prowadzi. Jest to duże ułatwienie w procesie planowania treningu.


Dziś wybrałem się nad jeziorko czerniakowskie. Biegnąc przez Sadybę odczuwa się spokój.




Boli mnie nadal staw skokowy, więc żeby nie pogłębić kontuzji zrobiłem 5 km i wróciłem poszarpać się w domu z TRX.


Jeszcze tydzień i wielki dzień. 42.195. Kawał drogi... Dla zawodników stres pewnie jest niewielki, ja jednak jako debiutant odczuwam niepokój. Najbardziej boję się kontuzji i przeziębienia. To może popsuć wszystko. Tyle miesięcy treningów i jak w piach. Ale najważniejsze. MYŚL POZYTYWNIE. Kompletuję optymalny dla siebie sprzęt. Muszę być przygotowany na każde warunki pogodowe. Tylko że sprzęt sam nie pobiegnie :-). Czeka mnie ważny tydzień. Pokonać samego siebie i swoje słabości...taki mam cel !!!

sobota, 21 września 2013

Motywacja na jutro

Niedziela to ciężki dzień żeby się zebrać do ruchu...:-)



Kurtka

Dziś rano w ramach odpoczynku i relaksu wybrałem się do lasu. Kilkugodzinny spacer był kojący dla moich obolałych mięśni. Przyjemne z pożytecznym, gdyż udało mi się znaleźć sporo grzybów...Nie obeszło się bez problemów. Zgubiłem się i szukałem drogi powrotnej godzinkę. Nagle Eureka. Jakbym włączył w zegarku GPS i skorzystał z funkcji wróć do startu wróciłbym znacznie szybciej do auta.


Pozostała część dnia upłynęła na poszukiwaniach kurtki biegowej. Chciałem żeby była lekka, oddychająca i przeciwdeszczowa. Moje oczekiwania okazały się wysokie. Jeszcze bardziej zdziwiły mnie kwoty 400-600 PLN. Odwiedziłem praktycznie wszystkie sieciowe sklepy sportowe w Warszawie. Wybór był niewielki a ceny dość wygórowane. Nie przewidziałem takiego wydatku, ale sugerując się tym, że chytry traci dwa razy szukałem dalej. Po kilku godzinach poszukiwań dałem za wygraną. Jednak zupełny przypadek zadecydował, że mam już nową kurteczkę :-). Musiałem wrócić bo zapomniałem kupić pokarm dla psa.
No i jest, ostatnia, w moim rozmiarze, no i najciekawsze sporo  przeceniona. Wybór padł na firmę SALOMON

Salomon Running XT

Jutro oczywiście będzie test...

piątek, 20 września 2013

Bieganie to chyba nałóg

No i wreszcie pogoda. Miała być przerwa, ale szkoda zmarnować takie słońce. Z pracy do domu w drogę...Z Rynku Nowego Miasta na dół, fontanny, które są chyba teraz najmodniejszym miejscem zdjęć wszystkich Młodych Par :-). Potem biegłem koło takiego salonu z autkami i chyba bym musiał pracować 4 życia na taki bolid

ale oko cieszy :-)


Potem na powiślu zobaczyłem to...budujące jak patriotyzm lokalny coraz częściej pojawia się w Warszawie



No i wczoraj był mecz Lazio vs Legia no to pobiegłem ul. Łazienkowską 




Bieganie skończone, moje zmęczone buty - Asics Cumulus 13 a kilometrów tylko 10. Biegają już ze mną tak długo, że strasznie trudno się rozstać. Tu dylemat. Wszyscy mówią " biegnij w starych ", ale mam już takie odciski na palcach, że strach ( stopa zaczęła uciekać do przodu ).


Czekam na Adidas Supernova od City Sport :)